Wyspa jest malutka i przejechałam ją na rowerze w dwie godziny, oczywiście z krótkimi przerwami na zdjęcia. Zapuszczając się wgłąb można poczuć się jak na wsi. Tudzież są też niezagospodarowane miejsca, których lepiej unikać.
Niestety ja takich miejsc nie unikam i w jednym z nich spotkałam olbrzymiego warana (hm… lub coś w tym stylu), który zainteresowany moją zdziwioną osobą zaczął kierować się w moją stronę, cóż mi pozostało, uciekać i nie zbliżać się więcej do takich miejsc. Ja to zawsze wpakuje się w jakieś tarapaty….
Na całej wyspie nie ma silników motorowych (oprócz tych w motorówkach), więc głównymi środkami transportu są rowery i zaprzęgi konne, dwa razy widziałam też elektryczny skuter. Częsty brak prądu to normalka, dlatego zawsze lepiej mieć przy sobie latarkę. Jeśli chce się chodzić gdziekolwiek w nocy to latarka jest niezbędna ze względu na brak latarni i ogólnie panującą ciemność.
Gili to trzy wyspy: największa, bardzo imprezowa Trawangan, średnia bardziej spokojna Gili Air, którą ja wybrałam i Gili Meno. Jutro mam zamiar udać się na snorkling i zwiedzanie pozostałych wysepek. Wybrałam spokojne miejsce, gdyż w ciągu tego tygodnia tyle się działo oraz tyle widziałam, jakbym była już miesiąc w podróży i chciałam w końcu odpocząć. Powiem Wam szczerze, że fajnie jest samemu podróżować, bo otwierasz się na świat bardziej i poznajesz różnych ludzi, ale kiedy drugi wieczór z rzędu przychodzisz na plażę, na zachód słońca i znajdujesz tam tylko przytulone pary to robi się smutno. Wczoraj było tak bosko, bo jestem w raju ale wieczorem przy tym zachodzie słońca poczułam się strasznie samotna. Muszę szybko stąd uciekać i wrócić do intensywnego zwiedzania. Rajskie, spokojne wyspy zostawiam zakochanym parom 🌅🏝