Kos

Kos to maleńka wysepka na Morzu Egejskim z 2500 greckich wysp, a jakże urocza…Mam wrażenie, że cały pobyt byłam rozpieszczana, jak nie przez hotel Mitsis Blue Domes Resort & Spa, który przywitał mnie na samym początku szampanem i owocami, pięknym słońcem, czystym morzem, smacznym jedzeniem, darami natury i wspaniałą jogą o poranku. Ach… prawdziwe wakacje a nie wielkie, męczące wyprawy, kiedyś w końcu trzeba odpocząć 😉

Kos jest naprawdę niewielką wyspą, mierzy około 50 na 10 km. Warto więc zwiedzić ją autem lub buggy- bardzo tu popularnym środkiem transportu, są też oczywiście skutery dla miłośników jednośladów. Myślę, że wystarczą dwa dni aby odwiedzić wszystkie najciekawsze miejsca. Oczywiście aby poczuć prawdziwy lokalny klimat dwa dni nie wystarczą 😉
Wynajęliśmy z przyjaciółmi malutkiego chevroleta za 55€ i wyruszyliśmy w drogę w poszukiwaniu pięknych miejsc. Jak tylko wjechaliśmy krętymi uliczkami w góry od razu pożałowaliśmy, że nie wynajęliśmy skuterów, bo każdy z nas jest motocyklistą.
Ale dobra, przemierzanie autem takich serpentyn może być również interesujące, zwłaszcza w momentach gdy jezdnię zakorkowały kozy i trzeba było je przepędzać aby pojechać dalej. Na początek odwiedziliśmy typowo grecką wioseczkę Zia. Pospacerowaliśmy po wąskich uliczkach, pomiędzy bielonymi domami z niebieskimi okiennicami i drzwiami.

Wioseczka jest położona w górach, więc widoki są przepiękne. W oddali można zobaczyć nawet Turcję. Odległość od Turcji jest bardzo mała, więc turyści podróżują w jedną i w drugą stronę oby zobaczyć dwa kraje w czasie jednej podróży. Lecz wróćmy na piękne uliczki Zia. Nasi znajomi zakupili kilka lokalnych frykasów: syrop cynamonowy i dżem ze słodkich pomidorów. Wypiliśmy sok ze świeżo wyciskanych pomarańczy w miejscowej kawiarni i wypełnieni słonecznym napojem ruszyliśmy w dalszą podróż do stolicy wyspy Kos o tej samej nazwie. Zaparkowaliśmy na jednym z publicznych parkingów i poszliśmy zwiedzać. Miejscowości nie brakowało żadnego przymiotnika greckich miasteczek. Przechadzaliśmy się pomiędzy wykopaliskami archeologicznymi, natrafiliśmy na lokalny bazar z przyprawami i owocami, zgubiliśmy się w labiryncie wąskich uliczek, gdzie na każdym kroku była urocza grecka tawerna.

Nie wiadomo kiedy znaleźliśmy się w głównym centrum Kos, w porcie, gdzie jak można się spodziewać stoi majestatyczna twierdza z zamkiem.

Odpuściliśmy jednak zwiedzanie zamku aby znów zanurzyć się w gąszczu uliczek i tam na chwilę przysiąść, zjeść świeże owoce morza i napić się lokalnego aromatyzowanego wina Retsina, wyrabianego z dodatkiem żywicy sosny alepskiej.

Kolejno wybraliśmy się w kierunku Agios Fokas do gorących źródeł. Dojechaliśmy do parkingu gdzie końcówka drogi nie miała utwardzonej nawierzchni. Mało kto tam dojeżdża gdyż ubezpieczenie nie działa na szutrze. Zaparkowaliśmy, przeszliśmy przez pierwszą zagospodarowaną plażę wprost w miejsce gdzie woda wypływająca z wnętrza ziemi miesza się z wodą morską. Na miejscu jest zrobiony mały naturalny basen gdzie woda ma około 60-70 stopni, która dalej przez skały wpływa do morza. Właśnie w tym miejscu za skałami z ogromną ilością turystów czerpiących korzyści z wód termalnych spędziliśmy mnóstwo czasu. Najbliżej skał woda była bardzo gorąca ale każda morska fala schładzała ciało, co dawało przyjemne odczucia. Zahartowani wyruszyliśmy do basenu. Woda tam jest tak gorąca, że nikt tam nie siedzi. Kilka osób moczy tam tylko nogi. My jednak weszliśmy i ku zdziwieniu wszystkich położyliśmy się w tej piekielnej wodzie. Jeszcze nie brałam kąpieli w tak gorącej wodzie ale myśl o bliskości zimnego morza w którym zaraz po się schłodzę dodawała mi otuchy.

Po termalnej kąpieli i słońcu byliśmy osłabieni i nie chciało już nam się dalej zwiedzać. Jednak w związku z tym, że mieliśmy jeszcze kilka godzin to odwiedziliśmy trzy bardzo podobne do siebie turystyczne miasteczka na północy wyspy: Tigaki, Marmari i Mastichari.

To byłoby na tyle zwiedzania wyspy Kos. Resztę czasu spędziłam na błogim nic nierobieniu a jak słońce wschodziło lub zachodziło brałam się za medytacje, jogę lub sporty wodne.

Jednak nieopodal wyspy Kos jest przepiękna wysepka Nisiros, na którą naprawdę warto się wybrać.

Sama przeprawa morska trwająca około 30 minut jest bardzo przyjemna. Po drodze można zobaczyć wyspę Gyali na której wydobywa się pumeks oraz obsidian. Sama Nisiros jest wulkaniczną wyspą z jednym z największych na świecie aktywnym kraterem hydrotermalnym. Już widok z góry na wielki krater robi niesamowite wrażenie.

Zejście do samego środka czyni tą wycieczkę wyjątkowa, ponieważ póki co, pierwszy raz byłam w kraterze wulkanu z którego wnętrza wydobywa się para wodna nie licząc Yellowstone). Wygląda to jakby pod ziemią spał ogromny smok Stefanos, który zaraz się obudzi i nas wszystkich pochłonie. Niegrzeczny był ten smok, bo najadł się na śniadanie jajek i wypuszcza spod ziemnej kołderki charakterystyczny zapach 😉
Wróćmy jednak na ziemię. Poza wulkanem obejrzeliśmy miasteczko Nikia, zwane „drugim Santorini”. Budynki okalające całe wzgórze wzniesiono z białego pumeksu. Uroku dodają im niebieskie drzwi i okiennice, a pomiędzy labiryntem wąskich uliczek nietrudno się zgubić.

Obiad zjedliśmy w cudownej lokalnej restauracji Emporios Balcony w miejscowości Emporios. Jedzenie, cudowna atmosfera i oszałamiający widok wprost na krater wulkanu zrobiło na mnie niezapomniane wrażenie.

Gdyby tego było mało po obiedzie przysiadali obok nas kelnerzy i zaczęli grać i śpiewać greckie pieśni, wylewając na nas całą czarkę uczuć. Nasz przewodnik, rodowity Grek dał się ponieść muzyce i sam zaczął śpiewać, ukazując z każdym słowem coraz więcej emocji. Później porwał nas do tańca i polewał raki, a na koniec powiedział, że my Grecy już tak mamy: umiemy cieszyć się życiem. Wszystko co się tam wydarzyło było niesamowite. Patrząc na tych śpiewających z pełną pasją, bez ograniczeń Greków, aż łza zakręciła mi się w oku. To dla takich chwil warto podróżować, aby poznać prawdziwych ludzi i odkryć choć na chwile ich wnętrze…

Na koniec dnia wróciliśmy do portowego miasteczka Mandraki skąd odpłynęliśmy w kierunku Kos. Zanim jednak to zrobiliśmy zasmakowaliśmy lokalnego przysmaku: lodów o smaku słodkich pomidorów…

 

Comments

comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*