Sri Lanka

Podróż na Sri Lankę była nieoczekiwana. Spadła na mnie jak grom z jasnego nieba 😉 kupiłam bilet dzień przed wylotem, więc poleciałam nieprzygotowana. Jedyne co zdążyłam zrobić to wykupiłam ubezpieczenie od kosztów leczenia, zarezerwowałam pierwszy nocleg, kupiłam przewodnik i spakowałam plecak. cats

W podróż zabrałam moją koleżankę równie nieprzygotowaną, co ja 😉 Plan zwiedzania ustalałyśmy na bieżąco. Założenie było jedno „zmieścić się w kwocie 4 tysiące złote, za wszystko”. Bilet lotniczy kosztował 1499 zł, więc wzięłyśmy ze sobą dodatkowo po 500 Dolarów i 100 Euro (na czarną godzinę, których nie wydałyśmy). Na miejscu okazało się, że Sri Lanka jest najtańszym krajem w jakim kiedykolwiek byłam! Ale paradoksalnie też nie najbiedniejszym. W sumie wydałyśmy po 3 tysiące złotych na osobę (całkowity koszt z biletem lotniczym) + 500 złotych na głupoty. Na początku rzeczywiście oszczędnie dysponowałyśmy pieniędzmi. Ja dowodziłam, choć wspólnie podejmowałyśmy decyzje i to na mojej głowie leżało zarządzanie naszymi marnymi budżetami. Jak później się okazało te nasze budżety nie były takie marne. Po pierwszych dwóch tanich noclegach i zorientowaniu się w lokalnych cenach, później spałyśmy w pokojach o coraz wyższym standardzie. Ceny łóżka w hostelu wahały się pomiędzy 20-40 zł, natomiast za dobrej jakości pokoje z łazienką, wentylatorem i śniadaniem płaciłyśmy 60-80 zł/cena za dwie osoby.

Przejdźmy więc do jedzenia. Od rana, przez każdy posiłek aż do wieczora wszystko było skrajnie pikantne, oprócz często podawanych na śniadanie naleśników z miodem i wiórkami kokosowymi. Jadłyśmy wszystko co było dostępne. Już pierwszego dnia objadałyśmy się „jedzeniem z ulicy”

podawanym brudnymi rączkami i ani razu nie miałyśmy problemów żołądkowych. Potrafiłyśmy jeść dziennie za 10 zł za osobę, ale same smaczne rzeczy, nie oszczędzając. Przykładowo kiedy wybierałyśmy się w podróż pociągiem (pół dnia jazdy), brałyśmy w drogę naleśniki i krokiety (zazwyczaj nie wiedziałyśmy dokładnie co było w środku, bo sprzedawcy mówili słabo bądź nie mówili po angielski, więc brałyśmy w ciemno) wypełnione warzywnym farszem, czasami z jajkiem, jakąś rybą oraz tuzinem ostrych papryczek i to nam wystarczało do wieczora.

Prawie codziennie jadłyśmy lunch w restauracjach, gdzie ceny również były skrajnie niskie. Obiad składający się z owoców morza lub ryby z napojem kosztował ok 35 zł.

Najpyszniejsze wg mnie danie lankijskie to rice&curry.

Ryż podawany z różnymi sosami, piklami, mięsem i soczewicą w curry, często było to zawinięte w liście bananowca w formie „takeaway”, mniam coś przepysznego.

Jeśli nie w liściach to jedzenie dostawało się w starych kartkach papieru, które służyły za torebki.

Naleśniki są bardzo popularne na Sri Lance, więc kolejną narodowa sri lanka, azja, travellook, dookola swiata (26)potrawą jest Kottu, czyli Roti- naleśnik z warzywami w środku jest ciachany na malutkie części i jeśli ktoś sobie zażyczy jest do tego dodawane mięso lub owoce morza. Cena takiego obiadu to ok 10-15 zł. Czas na owoce, których na wyspie nie brakuje. Każdego dnia piłyśmy co najmniej jednego shake owocowego i kokosa 😉

sri lanka, azja, travellook, dookola swiata (25)Kupowałyśmy też owoce od lokalnych kobiet i w zaciszach naszego pokoju pałaszowałyśmy słodkości.sri lanka, azja, travellook, dookola swiata (24)

Przy jedzeniu muszę  wspomnieć o alkoholu, który jest drogi, ogólnie niedostępny i raczej ograniczałyśmy spożycie. Jedyne czego próbowałyśmy to cydr kokosowy i piwo Lion. Aż się głodna zrobiłam, więc przejdę do transportu.
Na początek powiem o tanim dojeździe do centrum Colombo z lotniska. Wychodzimy z lotniska i po prawej stronie, nie wychodząc za ogrodzenie lotniska jest mała wysepka na której stoją rozpadające się lokalne autobusy. Biały odrobinę droższy i lepszy lub czerwony bardzo niepośpieszny, wybrałyśmy biały za ok 6 zł. Dojeżdżamy do dworca autobusowego, skąd można wsiąść w kolejny autobus i pojechać dalej. Na prawo od dworca autobusowego po ok 500 m dojedziecie do dworca kolejowego. To jest dopiero frajda i obowiązek, przejazd koleją na Sri Lance. Do wyboru macie od 1 klimatyzowanej klasy, po tarasy widokowe, druga klasa i trzecia z całym wiejskim inwentarzem. Ceny 6-9 zł za 6 godzin jazdy w 2 klasie. Pierwsza klasa kosztowała ok 20 złotych, ale my chciałyśmy poczuć się jak lokalni a zarazem nie umęczyć się na stojąco w 3 klasie 😉 Polecam przede wszystkim podróż z Kandy/Nuwara Elija do Ella. Ten odcinek, który prowadzi przez plantacje herbaty usytuowane na zboczach gór, małe wioski i lasy jest jedną z najpiękniejszych tras kolejowych na świecie.

Bardzo tanią opcją podróżowania są również lokalne autobusy. Korzystałyśmy z różnych, głównie tych najskromniejszych, jednak raz skorzystałyśmy z bardzo komfortowego, klimatyzowanego i nie zapłaciłyśmy więcej niż za pociąg. Czasami trzeba odstać swoje na przystanku, bo podjeżdżające autobusy nie chcą zabierać turystów, chyba, że umiesz szybko biegać i wskoczysz do rozpędzonej maszyny, tak jak postępują lokalni.

Czasami podjeżdżają też taksówki i raz z takiej opcji również skorzystałyśmy. Zapakowałyśmy się z innymi turystami do vana i pojechaliśmy za 90 zł/os. z Elli do Mirissy w 4 godziny, a nie tak jak autobusem 7 godzin w tłoku. Generalnie infrastruktura turystyczna jeszcze trochę kuleje. W większości miejscowości nie ma najmniejszego problemu z noclegami i restauracjami, ale nie ma biur podróży które ofiarowałaby transfery, przewodników czy organizację wycieczki (bynajmniej ja nie widziałam, w ciągu mojej podróży żadnego biura). Za to bardzo popularne stało się oferowanie usług transportowych połączonych ze zwiedzaniem wśród lokalnych. Wystarczy wysiąść z pociągu/autokaru w popularnej turystycznej miejscowości a znajdzie Was osoba, która coś Wam zaproponuje. Często kierowcy tuktuków proponują takie wycieczki swoimi autami osobowymi.

Na taką właśnie wycieczkę się zdecydowałyśmy. Za cały dzień zwiedzania, z noclegiem i powrotem, przejechałyśmy w sumie ok 350 km zapłaciłyśmy ok po 200 zł/os. Tacy kierowcy mają często zeszyty wypełnione poleceniami innych turystów w różnych językach. Nasze przygody z kierowcą tuktuka możecie przeczytać po linkiem: http://travel-look.pl/dookola-swiata/niemila-przygoda/
Ostatniego dnia podróży gdy okazało się, że zostało nam sporo pieniędzy to również wynajęłyśmy kierowcę tuktuka, który obwiózł nas po miejscowości, później wynajęłyśmy łódkę. W tym przypadku płaciłyśmy ok 70 zł za godzinę.
Najważniejsze na koniec, czyli co warto zobaczyć a czego nie 😉 Zacznę od miejsc nie wartych polecenia. Nie warto tracić czasu w Kandy, Negombo: http://travel-look.pl/dookola-swiata/negombo/

oraz Colombo (w Colombo świątynia Gangaramaya jest wg mnie jedynym interesującym miejscem).

sri lanka, azja, travellook, dookola swiata (66)Jak już będziecie w Kendy to nie idźcie na przedstawienie obok świątyni Zęba. Jakiś koszmar, najgorsze przedstawienie na którym w życiu byłam.

Proszę Was abyście nie odwiedzali Sierocińca dla słoni Pinnawala. Tak naprawdę to nie jest sierociniec, tylko atrakcja turystyczna. Jeśli ją odwiedzicie, przyczynicie się do maltretowania zwierząt. Radykalnie odradzam zwiedzania miejsc gdzie są słonie wykorzystywane w turystyce. Tutaj polecam zagłębić się w artykuł: http://travel-look.pl/dookola-swiata/azja/podrozuj-z-glowa-wychowywanie-sloni/

Będąc przy słoniach to na Sri Lance jest ich mnóstwo żyjących na wolności. Wystarczy pojechać do jakiegokolwiek parku narodowego aby je zobaczyć, polecam w kolejności od najlepszego: Yala, Minnerija, Pigeon Island, Trikonmadu. My nie pojechałyśmy do parku, bo wyczytałam, że to droga przyjemność. Zobaczyłyśmy dzikie słonie dzięki naszemu przewodnikowi, który wiedział gdzie sobie chodzą poza parkiem, w regionie Minneriji. Coś niesamowitego ujrzeć te olbrzymy żyjące w zgodzie z naturą. Sri Lanka słynie również z pięknej przyrody.

Polecam odwiedzić miejscowość Ella lub Nuwara Elija i pospacerować po plantacjach herbaty. Warto też wybrać się do fabryki tego cejlońskiego napoju, których wybór jest ogromny. Będąc w Ella musicie udać się na wzgórze Little Adam’s Peak oraz na wodospad Rawany.

Skaczę z miejsca na miejsce, więc wrócę jeszcze na chwilę na północ. Sigirijna to góra którą każdy musi zobaczyć. My zobaczyłyśmy ją z góry naprzeciw Pidurangala i myślę, że to najlepszy pomysł 😉

Warto odwiedzić ogrody ajurwedyjskie

oraz fabrykę biżuterii. Sri Lanka słynie z wydobycia kamieni szlachetnych. W takiej fabryce możecie zobaczyć film z całej historii ich wydobycia oraz obróbkę na żywo.

Opowieści o świątyniach sobie daruje, bo to zbyt długi i nużący temat, więc przejdę do plaż. Przecież jadąc na koniec świata warto choć chwile odpocząć na plaży, popływać w ocenianie i wykąpać się w promieniach słonecznych. My na pobyt wybrałyśmy Mirisse i to był świetny wybór.

Dni spędzałyśmy na plaży, a po południu zwiedzałyśmy okolice, raz na nogach, innym razem na rowerze.

Tak buszowałyśmy po okolicy, że znalazłyśmy zaszytą w lesie szkołę małych mnichów z piękną świątynią,

kilka innych świątyń oraz piękną bezludną zatokę 😉

Wybrałyśmy się również w rejs po sri lanka, azja, travellook, dookola swiata (14)wzburzonym oceanie aby zobaczyć kilka ogromnych ryb i ssaków. Wypatrzyłyśmy parę olbrzymich rozmiarów waleni, co było niemałym przeżyciem. Tutaj rekomenduję wybrać firmę Wheals Watching Club Mirissa, polecaną przez tripadvisor, nie polecam firm sprzedawanych na plaży. I tak przeszliśmy przez całą Sri Lankę.

Przedstawiłam Wam tą wyspę moim okiem. Niestety nie zobaczyłam wszystkiego, gdyż zabrakło nam czasu. Jak będę następny razem na Sri Lance to od razu kieruje się na samą północ, gdzie według lokalnych są najpiękniejsze plaże i pozwiedzam ten region, w którym do dziś widać powojenne zgliszcza. Więcej o historii, religii, zwyczajach, obyczajach dowiecie się czytając mój wpis o historii Namala. http://travel-look.pl/dookola-swiata/namal-kierowca-tuktuka-a-zarazem-lankijski-milioner/

 

Comments

comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*