MotoSzwajcaria

Długa droga już za nami, jesteśmy senni, zmęczeni, kiedy nagle pojawia się nam przed oczami piękna panorama jeziora Bodeńskiego, jeszcze po stronie niemieckiej. Jedziemy dalej, a im dalej tym piękniej. Wjeżdżamy do Szwajcarii. szwajcaria, europa, podróż dookoła świata, moto, mortocykl, travel, traveler (3)

Wybieramy boczne drogi, bez autostrad, gdyż stwierdziliśmy, że bez sensu kupować winiety warte ok 160 zł na jeden dzień. Kolejnego dnia mieliśmy zamiar poświecić swój czas tylko i wyłącznie na poznawanie wspaniałych przełęczy. Od wjazdu do Szwajcarii zwolniliśmy znacznie tempo, przecież wszyscy wiedzą, jak ostre potrafią być kary za nieprzestrzeganie zasad drogowych w tym kraju. Woleliśmy nie ryzykować i bardzo powoli poruszaliśmy się na przód. Wyprzedzamy jeden samochód za drugim. Cały przejazd idzie strasznie pomału, łamiemy odrobinę przepisy i dodajemy gazu na prostych pomiędzy miejscowościami, uważając na gęsto rozsiane fotoradary. Już po pierwszej godzinie jazdy stwierdzamy, że Szwajcarzy są słabymi kierowcami i to nie dlatego, że wolno jeżdżą, ale na przykład skręcają w lewo bez migacza. Mieliśmy taką sytuację kiedy właśnie wyprzedzaliśmy samochód. Taki kierowca nawet nie zagląda w lusterka, bo po co, przecież on przy zderzeniu z nami by nie ucierpiał. Dzięki dobrej technice jazdy mojego męża, udało nam się uniknąć wypadku. Nauczeni doświadczeniem, całkowicie przestaliśmy ufać innym uczestnikom ruchu drogowego. Mimo przepięknych widoków wcale nie cieszyła nas przedłużająca się podróż. W końcu po 5 godzinach jazdy i przejechaniu 200 bardzo powolnych kilometrów dojechaliśmy do zamieszkałej przez naszych znajomych, malowniczej miejscowości. Pyszna kolacja szybko postawiła nas na nogi i w końcu mogliśmy przyjrzeć się bliżej życiu za granicą naszych rodaków. Usiedliśmy na balkonie a ja jak zahipnotyzowana patrzyłam na góry spowite mgłą, która raz opadała, raz szybowała po same szczyty.

Wszystko wokół biło po oczach swą zieloną barwą. Nasi znajomi jednak nie doceniają już tych widoków, bliskości stoków narciarskich i ścieżek do biegówek. Brakuje im spojrzenia na horyzont. W sumie, jeśli bym codziennie przez klika lat miała za każdą górą kolejną górę i tak aż do Zurychu, to mogłoby mi się to w końcu znudzić. Zachłyśnięci świeżym powietrzem, poszliśmy szybko spać. O poranku osiodłaliśmy nasze rumaki i pomknęliśmy za kolegą, który nas gościł. Tego dnia Szczepan został naszym przewodnikiem, ponieważ na swoim V-stronie przejechał już wielokrotnie szwajcarskie przełęcze. Mimo deszczowej pogody o poranku, humory nam dopisywały. Przelotnie padało, w dolinie było ok 25 stopni a na przełęczy, w górach ok 18, gdzie miejscami nadal leżał śnieg. Pierwsza przełęcz, druga i kolejna, nieprzerywalny zawrót głowy.

Opadająca mgła, zielone doliny spowite chmurami i wyłaniające się z nich stare drewniane chaty, czyniły te miejsca magicznymi.

Pomyślałam, że takie scenerie mogłyby posłużyć do nagrań przeróżnych filmów, bardziej w tematyce horroru lub fantasty. Jednak ku mojemu zdziwieniu był w tamtych okolicach kręcony pewny film i nie był to horror, choć trochę zakrawający o fantasty. Sean Connery grał swoją rolę pełną akcji Jamesa Bonda w filmie z 1964 roku „Goldfinger” właśnie na przełęczy Furka, którą przejeżdżaliśmy.

Przepiękne widoki sprzyjają również reklamie. Widziałam na polanach dzwoniące, zawieszonymi na szykach dzwonkami fioletowe krowy.
Oj nie, to były oczy wyobraźni, te krowy w rzeczywistości są krowiego koloru 😉

Nie zmienia to faktu, że mogłabym na nie patrzeć i słuchać ich dzwoneczków bez końca. Dzwoneczki? Zapomniałam powiedzieć o szumie rzeczki płynącej obok, o głuchym szeleście wodospadu, który widać w oddali i śpiewie ptaków – tak, takie odgłosy niesie za sobą piękna szwajcarska przełęcz!

Szkoda tylko, że w kasku nie mogę tegoszwajcaria, europa, podróż dookoła świata, moto, mortocykl, travel, traveler (12) wszystkiego słuchać, ale mogę poczuć. Przykładowo jedziemy wzdłuż urwiska na wysokości ponad 100 m. n.p.m. z lewej strony przepaść a z prawej skały z których leje się prawie na głowę wodospad, których w szwajcarskich górach jest bez liku.

Jedna, druga, trzecia przełęcz: widoki powalające na kolana. Drogi idealne do ścierania równomiernie opon motocyklowych. szwajcaria, europa, podróż dookoła świata, moto, mortocykl, travel, traveler (21)Zakręt w prawo, w lewo, pod górę, w dół, trawiasta dolina, ośnieżony szczyt, las, mosty i wiadukty, wioski widmo, miasteczka, rzeki, wodospady, opuszczone stare hotele niczym z bajki. Moją uwagę jednak najbardziej przykuł spowity mgłą hotel Belvedere na Furkapass, przypominający swoją swoistą urodą ten z filmu „Grand Budapest Hotel”. Tak się rozmarzyłam, że nawet nie zauważyłam lodowca, który zalega po drugiej stronie ulicy. To ciekawe połączenie mrocznej pogody, lodowca, opuszczonego hotelu i dzielącego ich wodospadu układa w głowie różne scenariusze kryminalnych historii, które mogły mieć miejsce w czasie przeszłym, może teraźniejszym?

szwajcaria, europa, podróż dookoła świata, moto, mortocykl, travel, traveler (39)Wróćmy jednak na ziemię. Jako zapalony ekolog lubię cieszyć się takimi miejscami póki jeszcze są.

Lodowce cofają się w tak zastraszającym tempie, że za 10 lat większości już nie będzie. Skorzystałam więc z okazji i zobaczyłam lodowiec od środka.

Martwi mnie fakt, że sami czyny zło na świecie. Zamiast czystych rzek pozostawiamy za sobą rzeki śmieci. Jeśli nic nie zmienimy, ludzkość w końcu wyginie.
Zawiało grozą, więc szybko zawiłą serpentyną uciekamy jak najdalej od hotelu Belvedere, niech wszystkie zmory tam zamieszkałe straszą innych turystów. Szybki zjazd w dół przypominający jazdę na rollercosterze pozawala nam zapomnieć o mrocznych obrazkach.

Szwajcaria dzięki położeniu w Alpach, co za tym idzie okraszona przepięknymi widokami i dobrej jakości drogach jest rajem dla motocyklistów. Ilość zapierających dech w piersiach przełęczy jest ogromna. W czasie naszej drogi od jeziora Bodeńskiego do Chamonix-Mont-Blanc we Francji przejechaliśmy ich ok 6, bynajmniej tyle naliczyłam. Po kolei przejechaliśmy przez: Klausenpass, Sustenpass, Oberalppass, Przełęcz Świętego Gotarda, Furkapass, Grimselpass.
Tak naprawdę zasmakowaliśmy tego raju tylko odrobinę ale z pewnością niedługo znów tam wrócimy. Kusi mnie jednak przejazd pociągiem, który daje możliwość poznania tego kraju z innej perspektywy.szwajcaria, europa, podróż dookoła świata, moto, mortocykl, travel, traveler (38)

Comments

comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*