MotoBawaria

MotoBawaria to moja pierwsza, dalsza wyprawa motocyklowa. Odbyła się w czasie weekendu majowego i od tamtej pory, co roku, w tym terminie podróżujemy na motocyklach. Przejechaliśmy ok. 2 tys. kilometrów na dwa motocykle. Dojazd oraz powrót autostradami, na miejscu tylko boczne drogi. Jako, że jesteśmy szaloną ekipą a Bawaria wydawał nam się być nudna stwierdziliśmy, że nagramy film parodiując historię Ludwika II. Zasiądźcie wygodnie a ja zabiorę Was w podróż w czasie:

page

1 dzień 29 kwietnia 2011 wyjazd z Wrocławia

Naszą przygodę rozpoczęliśmy we Wrocławiu skąd wyruszyli Ania z Kubą. Ok. godziny 11 spotykaliśmy się na stacji paliw w Legnicy i wyjechaliśmy w kierunku Bawarii. Przejazd autostradami koszmarny ;/ ale w końcu dotarliśmy do Drezna, gdzie zrobiliśmy zakupy w sklepie motocyklowym Polo. Mieliśmy plan zakupu butów motocyklowych dla mnie, więc do Drezna dojechałam w trampkach. Hehe na miejscu okazało się, że nie ma moich rozmiarów i musiałam kupić buty motocyklowe o dwa rozmiary za duże. Pogoda rewelacyjna, miejscami przelotny deszcz, kilka przystanków i wieczorem dotarliśmy do Oberkochen, gdzie przywitali nas Nasi przyjaciele Kasia i Jarek. Kasia ma dwa charakterne koty, których się bałam. Zatem spaliśmy na podłodze w gabinecie, bo bałam się spać na salonowej kanapie w towarzystwie kotów 😉

2 dzień 30 kwietnia 2011 wyjazd w kierunku zamków

Pobudka ok. 9, pyszne śniadanie, za sprawą Kasi i wyruszyliśmy w poszukiwaniu przygody. Niestety ale gdy wjechaliśmy w Alpy Bawarskie pogoda z godziny na godzinę robiła się coraz gorsza. Najlepszą porą na zwiedzanie tego miejsca jest końcówka maja, kiedy wszystko kwitnie. Naszym oczom ukazały się przepiękne widoki, podziwialiśmy soczyście zieloną trawę, okraszoną żółtymi mleczami, a na jej tle potężne pasma górskie i bajeczne miejscowości. W ciągu całej podróży mieliśmy okazję podziwiać niezwykłe bawarskie domy. Białe z niewielkimi oknami w których firanki to prawdziwe dzieła sztuki a drewniane okiennice to podstawa. Budynki udekorowane kwiatami, niektóre ozdobione malowidłami. Wszędzie czysto, posesje i domy zadbane, zgodnie z bawarskimi trendami. Dojechaliśmy do Hohenschwangau. Naszym oczom ukazał się malowniczy zamek na tle krajobrazu alpejskiego, ozdobiony girlandami balkonów i mnóstwem wieżyczek (Neuschwanstein).P1060215

Niestety ale pogoda nam nie dopisała. Więc jak to starzy MotoJarowicze wybraliśmy najlepszą knajpę 😉 gdzie snuliśmy wizje spotkania z przereklamowanymi bajecznymi budowlami. Warto odwiedzić restaurację z charakterystycznymi bawarskimi potrawami, nie zapominając również o posmakowaniu piwa. Jak to mój mąż Dober by powiedział -znaleźliśmy się w magicznej krainie… Niestety nie mógł skorzystać w pełni z jej dobroci, ponieważ mógł tylko spróbować tego iście królewskiego piwa 😉

Spacerowaliśmy w deszczu podziwiając zamki z daleka. Nagle pojawił się spór, co dalej? Stwierdziliśmy, iż następnego dnia przyjedziemy tutaj znowu aby zobaczyć je w pełnej okazałości. W związku z tym musieliśmy poświęcić jeden dzień, który był przeznaczony na zwiedzenie Chiemsee. Kolejna atrakcja, która przykuła naszą uwagę, to położone nieopodal przepiękne miasteczko Fussen. Przechadzaliśmy się uliczkami i zrobiliśmy mnóstwo zdjęć.

Następnie wyruszyliśmy w kierunku kolejnego zamku Linderhof, po drodze rzut oka na turkusową rzekę Lech.

Niestety nie udało nam się zwiedzić pałacu Linderhof od środka, ponieważ zawsze przyjeżdżaliśmy za późno. Musieliśmy zaspokoić się spacerem po pięknych ogrodach, podziwiając kaskadowe fontanny Neptuna oraz sztuczny gejzer tryskający co 30 minut. Zadziwiająca jest grota Venusberg – sztuczna jaskinia nad jeziorem, ze stalaktytami i stalagmitami. Na jeziorze unosi się łódź w kształcie łabędzia. Pałac wraz z otaczającym go ogrodem prezentuje się wspaniale i choć jest mniejszy od pozostałych zamków, według mnie jest najpiękniejszy.

Podobno władca mieszkał w nim przez dłuższy czas. Zatracił granice między dniem a nocą, pływał łodzią w sztucznej grocie oraz jadał pawie, mówi się, że podejmował przy stole ducha Ludwika XIV. Niemniej jednak nam się bardzo podobało do czasu kiedy lunął deszcz i w pośpiechu musieliśmy ruszyć dalej do Garmisch Partenkirchen.

Dotarliśmy do miejscowości Garmisch Partenkirchen gdzie zakwaterowaliśmy się w Apartamentach Gästehaus Christina. Przemoczona, totalnie zmęczona marzyłam o ciepłym łóżku, wystarczyło nawet takie „wypadające z szafy” 😉

Później piwko, kolacja i taras, wokół którego górują szczyty Alp Bawarskich a my skromni wędrowcy, próbowaliśmy rozwiązać tajemniczą zagadkę „być albo nie być” Bajkowego Szalonego Władcy. Tego wieczoru analizowaliśmy całą historię Ludwika II i przygotowaliśmy scenariusz do naszego nietypowego filmu.

3 dzień 1 maja 2011 zamkowy dzień

Obudziliśmy się wyspani i udaliśmy się w kierunku Alp, gdzie natrafiliśmy na jezioro Plansee. Szybki postój na nagranie części filmu (śmierć Ludwika). P1060330Dnia 09.06 1886 r. Ludwik II został pozbawiony tronu, następnie uwięziony w zamku Berg, nad jeziorem Starnberg, a po kilku dniach 13.06. ciało władcy oraz jego lekarza odnaleziono w jeziorze. Co stało się z ciałem Ludwika – to pozostaje nadal niewyjaśnioną zagadką, natomiast naszą interpretację można zobaczyć na filmie. Nie zabrakło zażyłej konwersacja na temat życia i śmierci, miłości oraz szaleństw króla Ludwika, ale w końcu udało nam się ruszyć dalej.

Baśniowe zamki stanowią największy skarb Bawarii, a sumy przywożone przez turystów przewyższają koszty budowy rezydencji.

Udało się, była piękna pogoda, idealna na zwiedzanie zamków, więc zaczęliśmy od starszego Hohenschwangau- neogotycka żółta forteca- miejsce, gdzie spędził dzieciństwo Ludwik II.

Zamek Hohenschwangau został zbudowany na ruinach XII-wiecznej twierdzy – Schwanstein. W roku 1829 książę Maksymilian (później król Maksymilian II Bawarski) zdecydował się na budowę rezydencji właśnie w tym miejscu, ze względu na bardzo atrakcyjne położenie oraz wspaniałe widoki. Zamek był letnią rezydencją króla Maksymiliana, jego żony Marii Fryderyki Pruskiej oraz dwóch jego synów – Ludwika (później Ludwik II) i Ottona (później Otto I), w której spędzali wiele czasu. Po śmierci króla Maksymiliana (1864) Ludwik zamieszkiwał w zamku wraz z matką, aż do ukończenia budowy jego nowej, położonej niedaleko rezydencji – Neuschwanstein w 1869. Neuschwanstein, oglądany z żółtej twierdzy, wydaje się być niepozorną bryłą. P1060377Nagrywamy kolejną część filmu przedstawiającą szaleństwo Ludwika. Nie ukrywam, iż bohater główny tzn. Dober wykazał się ogromną odwagą udając szalonego przed tłumami turystów a było ich sporo, gdyż zamek jest odwiedzany przez ok. 300 tys. turystów z całego świata rocznie. Tych komicznych scen nie zapomnę do końca życia. Przykładowo podbiegł na czworaka do miski z wodą dla psów i udław, że ją pije. Później grał króla wysiadającego z karety aby po chwili wcielić się w role konia, robiącego rzeczy o których nie powinnam pisać. Wyobraźcie sobie tłumy ludzi patrzących na takie „akcje”. Z dumą mogę powiedzieć, że wzięli mojego męża za szaleńca i o to nam chodziło. Wcielił się idealnie w rolę Ludwika Szalonego.P1060441

Ruszyliśmy autobusem pod stromą górę, na spotkanie z dziełem „Łabędziego Króla”. Trasa niesamowita: gęsto zarośnięty las, wszędzie bryczki, tłumy z i w górę. Nareszcie dotarliśmy do wąwozu Pollat, gdzie ze stalowego mostu Marienbrucke – łączącego oba brzegi przepaści, rozpościera się cudowny widok na baśniowy gmach. Wszędzie kotłujący się tłum, obsługujący swoje sprzęty fotograficzne, aż trudno było zrobić zdjęcie, natomiast łatwo zgubić znajomych. Ale warto, zamek jest niezwykły! Nie oczekiwałam, aż tak wiele. P1060408Ludwik zainspirowany Lohengrinem- rycerzem łabędzia, legendami starogermańskimi, tworzył swój fantastyczny gmach. Zamek jednak nie został ukończony, a sam król ponoć spędził tu tylko jedną noc, gdyż odsunięto go od władzy i wkrótce utonął w jeziorze Stanberg. Oczywiście okoliczności śmierci króla i jego lekarza nadal pozostają zagadką.

Mimo turystycznych tłumów, nie odpuściliśmy sobie zwiedzenia zamku od środka.

Podziwialiśmy przepiękne dekoracje, tkaniny, meble, bibeloty. W sumie pomieszczeń udostępnionych do zwiedzania nie jest zbyt wiele, ale nagromadzono w nich nieproporcjonalnie dużo przedmiotów, co wywołuje wrażenie przepychu, a nawet niesmak.

Sunęliśmy po bogato zdobionych posadzkach oglądając tak wiele pięknych rzeczy, że aż trudno każdej z nich się dokładnie przyjrzeć. Od czasu do czasu oglądaliśmy zapierające dech w piersi panoramy z otwartych okien i balkonów.

Następnie udaliśmy się do Linderhof aby jeszcze raz zobaczyć ten piękny zamek oraz nagrać scenę do naszego filmu, tę bardziej romantyczną. P1060295Otóż była i kobieta. Szczęśliwą lub nieszczęśliwą wybranką okazała się księżniczka bawarska Sophie Charlotte, siostra cesarzowej Elżbiety- Sisi. Zaręczyny ogłoszono 22.01.1867 r., ale daty ślubu zmieniano, aż w końcu Ludwik wycofał się z danego Sofi słowa. Utwierdziło to króla w przekonaniu o własnym homoseksualizmie, co, jako że Ludwik był gorliwym katolikiem, nie pozostało bez wpływu na jego i tak chwiejną psychikę. Jako, że Ludwika grał mój mąż (w tamtym czasie jeszcze narzeczony) ja wcieliłam się w rolę porzuconej Sophie. Tutaj mieliśmy jeszcze większy ubaw niż nad rzeką i w zamkach, gdyż w otoczeniu nie było ludzi a my robiliśmy co chcieliśmy… hehe

P1060514Zamek Linderhof był dla nas pechowy, ponieważ po chwili znaczą padać deszcz i musieliśmy uciekać. Wróciliśmy do Garmisch Partenkirchen kończąc naszą przygodę – śladami Ludwika. Kolejnym ciekawym miejscem na naszej drodze była skocznia narciarska,P1060519 ale dla niektórych większą atrakcją było bawarskie piwo i właśnie w taki sposób zakończyliśmy kolejny dzień.

4 dzień 2 maja 2011 Regensburg

Kolejny dzień… Nowe wrażenia…

Wyruszyliśmy małymi krętymi uliczkami w kierunku Monachium. P1060555Nie mieliśmy w planach zwiedzania tego ogromnego miasta ale naszym oczom nie umknął ani stadion olimpijski ani siedziba BMW 😉 więc wszyscy byli zadowoleni. Dojechaliśmy do Regensburga. Ratyzbona to piąte co do wielkości miasto Bawarii a od 13 lipca 2006 Stare Miasto w Ratyzbonie znajduje się na liście światowego dziedzictwa kultury UNESCO. Zwiedziliśmy Katedrę Św. PiotraP1060559 gdzie vis a vis odnaleźliśmy restaurację „Dombrowski”, znaleźliśmy dogodne miejsce i pijąc kawę podziwialiśmy panoramę miasta.P1060584

5 dzień 3 maja 2011 powrót przez Czechy

Noc spędziliśmy w Uzdrowisku Franciszkańskie Łaźnie, gdzie rozgrzewaliśmy się czeską śliwowicą i smażonym serem. Rano na wielkim kacu, wyruszyliśmy w kierunku Polski. Niestety pogoda spłatała nam figla. W dniu wyjazdu z Bawarii było pięknie, ok. 25 stopni, natomiast w drodze powrotnej padał śnieg z deszczem przy temperaturze zbliżonej do zera. Przez środkowe Czechy jechaliśmy w regularnej śnieżycy a po południu w ulewie ale było fajnie 😉 Najciekawszy był przejazd przez Jakuszyce, droga była tak zasypana śniegiem, że wyłączono ją dla tirów, lecz nam udało się nią przejechać. Szczerze mówiąc sama się dziwię, że to wszystko przetrwałam. Bez ubrań przeciwdeszczowych, w za dużych butach, totalnie nieprzygotowana, prawie zamarzłam na tym motocyklu. Mimo ciężkiego powrotu, cieszyłam się z tej wyprawy jak dziecko, nawet stojąc pod gorącym prysznicem odmrażając kości po podróży byłam „mega zajarana”. Do dziś kocham motocykle i nawet taka ciężka przeprawa nie zniechęciła mnie, ani trochę 😉 A co z filmem, na którego przygotowanie poświęciliśmy mnóstwo czasu, pomysłów i włożyliśmy całe serducha? No cóż jakby to powiedzieć: film przepadł. Nikt z nas nie wie co się z nim stało, ktoś wykasował karty i nie wiemy kto. Może to sprawka Szalonego Bawarskiego Króla….

Comments

comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*