Malta i Gozo

Zawsze marzyłam o podróży na Maltę, bowiem wiele dobrego o niej słyszałam. Wbrew pozorom wyprawa na Maltę to błahostka. Wystarczy kupić bilet lotniczy, praktycznie o każdej porze roku, wynająć apartament lub hotel i już. „Takie proste a ja jeszcze tam nie byłam” –stale powtarzałam. malta (1)Aż w końcu przyszedł i na nią czas. Był bardzo chłody zimowy wieczór a ja jak zawsze myślałam o podróżach. Zastanawiałam się gdzie w tym roku pojedziemy na wyprawę motocyklową w czasie weekendu mojego. Obdzwoniłam znajomych i okazało się, że nikt nie reflektuje na choćby mały, wiosenny wypad motocyklowy. Więc cóż mogłam poradzić, weszłam w wyszukiwarkę i znalazłam najtańsze bilety z Wrocławia na Maltę. Dobrze mam bilety, ale mój mąż o niczym nie wie ;/ Generalnie bardzo rzadko wyjeżdżamy tylko we dwójkę, więc stwierdziłam, że zmuszę go do tego wyjazdu właśnie pod takim pretekstem. Hehe dodatkowo dałam mu te bilety lotnicze wraz z przewodnikiem na urodziny, zatem nie mógł mi odmówić romantycznego wyjazdu tylko we dwoje. Zarezerwowałam miły hotelik Luna Holiday Complex

w uroczej miejscowości i trzy miesiące później byliśmy gotowi do drogi. maltaNa lotnisku spotkałam mojego kolegę, którego widziałam chyba dwa razy w życiu i okazało się, że leci tym samym samolotem co my na Maltę. Rafała bardzo lubię, chociaż wtedy słabo go znałam. Wobec tego postanowiłam nie do końca trzymać się schematu romantycznego wyjazdu i spędziliśmy klika dni w trójkę. malta (7)Mieliśmy plan wynajęcia auta i zwiedzenia wszystkiego. Tylko kto będzie kierowcą? Pamiętamy naszą podróż poślubną, kiedy to jechaliśmy w piękne miejsce na romantyczną kolację i tylko jedna osoba piła wino, gdyż druga prowadziła auto. Dlatego też podjęliśmy decyzję, że nie wypożyczamy auta tylko jeździmy transportem lokalnym. O poranku poszliśmy do kiosku, kupiliśmy bardzo tanie bilety autobusowe i dwie godziny później byliśmy w stolicy wyspy Valletta.malta (5) Dzwonię do Rafał, który już od rana przechadzał się zabytkowymi uliczkami miasta i zaczęliśmy razem zwiedzać.

Rafał był genialnie przygotowany do podróży. Wiedział przykładowo, że tej nocy odbędzie się światowy festiwal fajerwerków. Tylko szkoda, że wcześniej o tym nie wiedzieliśmy, bo byśmy przyjechali później. Mieliśmy zatem cały dzień na zwiedzanie i czekanie na festyn. Uwielbiam uczestniczyć w takich lokalnych wydarzeniach i coraz częściej mi się to zdarza.

Po wykańczającym dniu poszliśmy do baru, z którego był najlepszy widok na pokaz fajerwerków.

Ludzie wynosili z domów stoły z krzesłami, przystrajając je kwiatami. Później siedzieli całą noc, biesiadowali, jedli i pili mnóstwo alkoholu, podziwiając rozbłyski na niebie. My niestety musieliśmy uciekać na autobus, gdyż ostatni odjeżdżał przed północą. Mino ogromnych tłumów udało nam się zająć miejsce i w cudownym nastroju wróciliśmy do hotelu. Nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy kolejnego dnia nie wsiedli znów do autobusu. Tym razem pojechaliśmy na prom płynący w stronę wyspy Gozo. W porcie stało kilka motocykli, którym przyglądaliśmy się z ogromnym żalem, bowiem wg naszej tradycji co roku w weekend majowy wyjeżdżamy w wyprawę motocyklową a tym razem byliśmy na Malcie ;/

Gozo okazała się być wyspą jeszcze piękniejsza niż Malta. Wykupiliśmy sobie bilet „hop on hop off” i w taki sposób zwiedziliśmy najciekawsze zakątki.

Zjedliśmy nawet obiad w restauracji, w której Makłowicz nagrywał jeden ze swoich odcinków.

Kolejnego dnia dalej było nam mało zwiedzania, więc co? Autobus. Kolejne spotkanie z Rafałem i całodniowe zwiedzanie uroczej miejscowości Mdina

a na koniec klify w Dingli.

Trochę już zmęczeni przemieszczaniem się (często na stojąco) lokalnymi autobusami, wrzuciliśmy na luz. Opalanie, spacery „za rączkę”, romantyczne kolacje 😉 Pozostało nam tylko zwiedzić miejscowość w której się zatrzymaliśmy.

Mellieha jest przepiękna a do tego przez przypadek snując się krętymi, wąskimi ulicami miasta natrafiliśmy na festiwal jazzowy. Wow kocham jazz a do tego w wykonaniu najlepszych i najmłodszych artystów z całego świata, przyprawia mnie aż o dreszcze.

Jak wiadomo na Malcie niewiele jest piaszczystych plaż, dlatego też pofatygowaliśmy się, znów autobusem, na podobno przepiękną plażę Golden Sands Beach. Hm…. może i jest piękna ale gdy nie ma na niej setek turystów. Jeszcze szybki rzut oka na St Agatha’s Towermalta (53) oraz Popeye Village i możemy wracać do domu.

Comments

comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*