Loy Krathong

Zadzwoniłam do mojego męża i pierwsze co mu powiedziałam „Dziś byłam w raju”. Takimi właśnie słowami określiłam to, co wydarzyło się w Chiang Mai w czasie festiwalu Loy Krathong.LOY KRATHONG, TRAVELLOOKELAPrzyleciałam do Tajlandii w jednym celu, aby udać się do zakonu buddyjskiego, gdzie chciałam pobierać nauki medytacji oraz buddyzmu. Już po wyjściu w samolotu wszystko wydawało mi się jakieś inne, takie odrobinę odświętne. Wsiadłam do taksówki, zmęczona 30-sto godzinną przeprawą z Polski do Tajlandii i marzyłam tylko o kąpieli. Jednak kierowca był nieugięty, nawijał ten tajski makaron na moje uszy i nawijał. Nie było się co dziwić, mężczyzna był bardzo podekscytowany nadchodzącym świętem i chciał mi o wszystkim opowiedzieć, lecz ja nie byłam zbytnio zainteresowania. Miałam w planach odpocząć dwie noce w Chiang Mai i jak najszybciej wyruszyć do zakonu. Przybyłam do hotelu i od recepcji Pani do mnie krzyczy „Witamy na Święcie Loy Krathong”. Następnego dnia o poranku wyszłam się rozejrzeć i zlokalizować dworzec w którym musiałam kupić bilet na busa do zakonu. Przechadzając się uliczkami zauważyłam, że Tajowie pracują jak mrówki ustając miasto. Wieszali przepiękne lampiony, girlandy z kwiatów, rozkładali na chodnikach stoiska lub zajmowali tylko miejsce skrzętnie zaznaczając kolorową taśmą plac.

Przysiadłam w lokalnej knajpce zjeść pierwsze tajskie jedzonko. Urocza kelnerka zaczęła dopytywać gdzie ulokuje się w czasie święta, aby być jak najbliżej atrakcji. Odparłam, że nie przyjechałam tutaj na święto tylko do zakonu. Bardzo się zdziwiła i zaczęła mi opowiadać, że to największe święto i najbardziej widowiskowe w Tajlandii, najhuczniej obchodzone właśnie tutaj w Chiang Mai. loy krathong, thailand, tajlandia, chiang mai, święto, dookoła świata, podróż, travel, travelook, travellookela (6)Wtedy przypomniało mi się, że w ubiegłym roku kupiłam bilety do Tajlandii na listopad właśnie po to by uczestniczyć w tym święcie, lecz nie mogłam polecieć przez chorobę. Pomyślałam, że jak już tutaj jestem to zostanę dłużej dwa dni w Chiang Mai i zrobię to co miałam zrobić w ubiegłym roku. Zaczęłam chodzić po mieście szukając noclegu, co jak się okazało było trudne, gdyż na festiwal co roku przyjeżdża mnóstwo turystów i Tajów, co powoduje, że ceny są wysokie i nie ma miejsc. Jednak się udało, co prawda późniejsze noce musiałam spędzić w norce, ale było warto.loy krathong, thailand, tajlandia, chiang mai, święto, dookoła świata, podróż, travel, travelook, travellookela (5)
Kolejnego dnia poszłam pozwiedzać świątynie i zastanowić się jak będzie dla mnie wyglądało święto Loy Krathong. Nie byłam przygotowana na uroczystość, więc w tym całym tłumie ludzi nie wiedział gdzie się podziać. Sprawdziłam na stronie Chiang Mai, co i gdzie będzie się odbywać, a mimo to chaos panujący wokół, wprowadził mnie w całkowitą dezorientację. Uciekłam więc do najbliższej świątyni, odetchnąć. Nagle ku mojemu totalnemu zaskoczeniu znalazłam się w miejscu, którego zdjęcia promują właśnie święto Loy Karthong. Gdy kiedyś widziałam to miejsce zamarzyłam, aby zobaczyć to na własne oczy. Wtedy akurat mnisi przygotowywali zdobienia na kolejny dzień, gdzie miał się odbyć rytuał światła, a ja już wiedziałam gdzie będę jutro świętować.

Kiedy wyszłam z terenu świątyni na ulice, zobaczyłam dzikie tłumy ludzi i ogromny korek. W tym korku jechał bus z kobietami w lokalnych strojach, więc poszłam za nimi. Doprowadziła mnie ta podróż do placu z pomnikiem trzech królów na którym rozpoczynał się właśnie festiwal Loy Krathong. Podziwiałam jak są tworzone tratwy, krathongi, które kolejnego dnia mieliśmy puszczać na wodę, zrobiłam mnóstwo zdjęć kobietom w ludowych strojach, oglądałam strojne lampiony i nagle wszystko się zaczęło.

Jak się później okazało, przez przypadek, tam gdzie akurat stałam miałam najlepszą miejscówkę. Po długich mantrach wypowiadanych przez głównego mnicha przyszło obok mnie dwóch synów obecnego króla aby odpalić pierwsze świece.

Czy to przypadek, że znalazłam się metr od najważniejszych ludzi w Tajlandii, a może pokierował mną los?

Cały klimat tam panujący tworzył niespotykaną, magiczną atmosferę, te lampy, modlący się ludzie, świece, muzyka, kadzidła. Trzeba tam być aby poczuć ciarki na właśnie skórze. Ja byłam oszołomiona do tego stopnia, że się wzruszyłam. Nie uczestniczyłam jeszcze nigdy w czymś tak nadzwyczajnym i myślałam -co dopiero będzie jutro?loy krathong, thailand, tajlandia, chiang mai, święto, dookoła świata, podróż, travel, travelook, travellookela (34)

Na koniec dnia czekał mnie dodatkowo zabawny motyw festiwalu, mianowicie wybory Mister and Miss Yee Peng Contest.

Święto Loy Krathong trwa kilka dni ale ten ostatni jest najbardziej spektakularny. W ciągu dnia były konkursy z udziałem krathongów i konkursy piękności Noppamas, lokalne gry, parady i występy. Wraz z zachodem słońca wróciłam na stanowisko do świątyni Wat Phan Tao (wg mnie najpiękniejsza w Chiang Mai, cała z drewna tekowego, pochodząca z XIV w.) aby zrobić takie samo zdjęcie, które kiedyś widziałam w sieci. Stałam jak zamurowana patrząc na mnichów śpiewających mantry i medytujących, wiedziałam, że od jutra i ja będę tak medytować.

Z zadumy wyrwał mnie tłum, który napierał z każdej strony aby zrobić zdjęcie, uciekłam więc, udając się nad rzekę. Najbardziej spektakularnie święto Loy Kratong obchodzone było nad rzeką Ping, za murami starego miasta. Tłumy ludzi ze swoimi krathongami wędrujący ku wodzie w jednym celu, spławieniu wraz z rwącym nurtem rzeki swojej tratewki.

Mają one na celu oddać szacunek Bogini Wody, okazując wdzięczność za obfite korzystanie z wody i prosząc o przebaczenie w następstwie zanieczyszczenia. Wraz z odpłynięciem tratwy położonej na wodę odlatują nieszczęście i złe rzeczy z przeszłości oraz wyrażają prośbę o szczęście w przyszłości. loy krathong, thailand, tajlandia, chiang mai, święto, dookoła świata, podróż, travel, travelook, travellookela (48)Mój krathong również znalazł się na rzece zabierając w przeszłość złe rzeczy i mam nadzieje, że przyniesie mi szczęście. Kolejnym świątecznym rytuałem jest puszczenie w niebo lampionów Yee Peng. Trochę posmutniałam jak zobaczyłam całe rodziny puszczające w niebo lampiony, ciesząc się przy tym jak małe dzieci, przytulali się i okazywali sobie miłość. W takich momentach gdy mój ukochany jest tak daleko czuję się bardzo samotna.

Festiwal Loy Krathong osiąga stan kulminacyjny ok godziny 24, kiedy to niebo rozświetlają już nie tylko lampiony, ale również fajerwerki.
Cóż loy krathong, thailand, tajlandia, chiang mai, święto, dookoła świata, podróż, travel, travelook, travellookela (10)święto Loy Krathong pozostanie w mojej pamięci na zawsze, a zbiegi okoliczności (akurat byłam w Chiang Mai, kiedy odbywało się to święto, byłam w kulminacyjnym miejscu w czasie rozpoczęcia uroczystości kilak metrów od najważniejszych ludzi w Tajlandii oraz zrobiłam zdjęcie własnego autorstwa w którym kiedyś póki nie było moje się zakochałam) dodają temu co się wydarzyło jakiejś niesamowitej magii.

Comments

comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*