Lazurowy zawrót głowy
Przejechaliśmy ok 200 kilometrów wzdłuż francuskiego wybrzeża. Nasza droga wiodła od St. Tropez, przez Cannes, Monako aby 
zakończyć się w małej, włoskiej miejscowości Imperia za San Remo. Zobaczyliśmy piękne nadmorskie miasteczka, te luksusowe i te mniej luksusowe, ale za to ze wspaniałą architekturą. Większość z nich położona jest nad uroczą zatoką w której można zobaczyć mnóstwo mniejszych i większych jachtów. Przez przypadek na jednym z punktów widokowych wypatrzyłam dom Pierre’a Cardina, zwany bąbelkowym pałacem o którym niedawno oglądałam film dokumentalny.
St. Tropez jest jedną z piękniejszych miejscowości nadmorskich Francji (warto odwiedzić muzeum La Gandarme z komiczną postacią Louis De Funes),
Port Grimaud przypomina Wenecję,
a Cannes razi po oczach przepychem.
Przejechaliśmy przez imponujące miasto Nicea ale nie traciliśmy czasu na zwiedzanie, musimy tam polecieć kiedyś na kilka dni.
Najpiękniejsze według mnie jest jednak Monako.
W tym małym państewku brakuje miejsca na przyrodę przez budynki, które wyglądają jakby jeden powstał na drugim, rozpychają się łokciami i pną w górę do słońca. Powiem szczerze, zauroczyło mnie Monte Carlo do tego stopnia, że rozważam przeniesienie się tam na dłużej, tylko zapewne ceny by mnie zabiły i zostałabym monakijskim żulem. A tak na serio, Monako kusi również rajem podatkowym, więc opcja przeniesienia się tam na stałe jest bardzo kusząca.
Lazurowe wybrzeże mogłabym opisać kilkoma zdaniami: Luksus i blichtr jakiego mało na europejskiej ziemi. Południowa Francja jest idealnym miejscem wypoczynkowym dla milionerów z całego świata. Znajdą oni na tym małym kawałku ziemi (+Monako) wszystko co liźnięta próżnością dusza może zapragnąć. Najlepsze restauracje, kluby, hotele, domy, jachty, samochody, sklepy, spa, ekskluzywne usługi itd. Przechadzając się ulicami St. Tropez można zobaczyć sporo par składających się ze starszego mężczyzny i młodej, pięknej kobiety, co stanowi o zamożności tej pierwszej osoby w związku.
