Bangkok

Bangkok jest ogromnym typowo azjatyckim miastem, czyli wszystkiego jest pełno, tanio i jest koszmarny hałas. Generalnie polecam na max trzydniowe zwiedzanie, zdecydowanie ja więcej bym nie wytrzymała. Aby zwiedzić dokładnie to ogromne miasto to tydzień byłby za mało, ale można to przecież zrobić na raty przy kolejnych wyprawach nie zamęczając się. DSC05672

My mieliśmy na Bangkok tylko półtorej dnia po przylocie i dzień przed wylotem do polski. Wiedząc, że będziemy zmęczeni lotami założyłam bardzo mały program zwiedzania, ograniczając się do minimum. Nie wiem jak to jest, ale duże miasto wciąga i nagle chodzisz jak nakręcony i w tym pędzie robisz tyle różnych rzeczy, których w normalnych warunkach nie zrobiłbyś. DSC07266Tak też Bangkok nas wciągnął i zwiedziliśmy prawie wszystkie główne atrakcje turystyczne w jeden dzień!!! ale o tym za chwile. Wg mnie najlepszą opcją zakwaterowania jest okolica ulicy Khao San,DSC05509 gdyż w tej okolicy jest mnóstwo atrakcji do których dojdziemy na nogach. My zatrzymaliśmy się w Hostelu Au Bon, dobry standard za ok. 70 zł/ noc. Można znaleźć oczywiście coś tańszego. Pierwszego dnia chcieliśmy odpocząć, więc wybraliśmy się na Khao San na pyszne jedzonko „z ulicy”, DSC05512 DSC05511IMG_4997pewnie niektórzy z Was drżą na samą myśl o higienie tego miejsca, ale nam nic nie było a jedliśmy wszystko na co tylko mieliśmy ochotę. IMG_5011Oczywiście nie mogło zabraknąć pysznego piwka Chang w dużej, największej butelce i masaż stóp, uwaga godzina za 25 zł!!! Jeśli nie lubicie zgiełku proponuje udać się w ulicę obok Rambuttri, mi skradła serce i tylko tam spędzaliśmy wolny czas. Następnie wybraliśmy się tuk tukiem do Chinatown.DSC05607 DSC05609 To była nasza pierwsza przejażdżka, więc nie wiedzieliśmy nic. Pan który nas podwoził zaproponował stawkę 10 zł. za te 3 kilometry, więc wsiedliśmy. Ta droga, ku naszemu zdziwieniu trwała godzinę. Bardzo miły Pan przypominający buddę (zapewne był kiedyś mnichem), DSC05564przewiózł nas przez wszystkie miejsca warte odwiedzenia, które następnego dnia mieliśmy plan zwiedzić. Pokazał nam sporo świątyń, stary most, zawiózł nas do portu, na targ kwiatowy gdzie kupił nam kwiaty,DSC05559 DSC05599 którymi po kilku godzinach zachwycania się zapachem obdarowałam posągi napotkanych świętych. W końcu dotarliśmy, Panu za tak miłą DSC05615atmosferę zapłaciliśmy 20 zł. i umówiliśmy się, że wrócimy z nim późnej. Chinatown jak Chinatown w każdym innym światowym mieście z tą różnicą, że w Bangkoku można jeść jedzenie na ulicy. Tak też zrobiliśmy i tylko jedliśmy, poczynając od owoców morza po ryż z mango i mleczkiem kokosowym po świeże owoce. DSC05602 DSC05603Zachwyceni fantastycznym klimatem miejsca wróciliśmy bardzo późno, zdecydowanie za późno, gdyż kolejnego dnia ciężko było nam wstać rano na zwiedzanie. Pobudka ok. 7 i idziemy zwiedzać: pierwsze miejsce to Pałac Królewski, na terenie którego znajduje się również Wat Pra Kaeo – świątynia gdzie przechowywany jest najsłynniejszy tajski posąg Budda Szmaragdowy, kilka muzeów (militarne, rodziny królewskiej, tkanin),

następnie świątynia Wat Pho, gdzie zobaczyliśmy leżącego Buddę.

Uważajcie tutaj na oszustów, trzy osoby po drodze powiedziały nam, że teraz świątynia jest zamknięta i proponowali nam zobaczenie innej, tak naprawdę zawożą Was do sklepu z biżuterią. Dowiedziałam się o tym precedensie przed wyjazdem, więc nie dałam się „wprowadzić w maliny” i odwiedziliśmy świątynie, która była normalnie otwarta. Po południu wycieczka po Klongach – odbyliśmy godzinny rejs łodzią po kanałach, które w przeszłości stanowiły alternatywny system komunikacyjny Bangkoku.

Następnie wybraliśmy się taksówką (taksówki są tańsze od tuk tuków) do Lumpini Park na zachód słońca. Lumpini Park to taki mały „central park” pomiędzy wieżowcami. Od rana można tam spotkać setki ćwiczących Tajów, natomiast dla mnie najpiękniejszym widokiem byli ludzie w podeszłym wieku, ćwiczący Tai Chi.

Tak wypoczywając po kilkugodzinnym zwiedzaniu zapadła noc, więc mimochodem udaliśmy się na pobliski nocny market Patpong. Poczuliśmy się tam jak w filmie Kac Vegas w Bangkoku, hehe tam właśnie zamknięto nas w klubie i działo się mnóstwo innych rzeczy, których nie pamiętamy ale mam nadzieje że moje gopro pamięta 😉

Rano niestety ale musieliśmy wcześnie wstać bo lecieliśmy do Kambodży, więc było ciężko. Po powrocie przed wylotem do polski mieliśmy jeszcze sporo czasu aby zobaczyć kilka mniejszych świątyń, bo na takich mi najbardziej zależało i w jednej z nich u mniszki zostawiliśmy upominki dla dzieci z sierocińca, które przywieźliśmy z polski i nosiliśmy w plecakach przez całe dwa tygodnie a było tego mnóstwo: kredki, chyba 15 zestawów, długopisy kolorowe, kolorowanki, naklejanki, słodycze. Mieliśmy to rozdać ubogim dzieciom w Kambodży ale nie nosiliśmy tego przy sobie, bo było ciężkie i w końcu nie było okazji, ale tajskie dzieci z sierocińca na pewno nie mniej się cieszą.

Tak wyglądała nasza pierwsze przygoda z Bangkokiem i już się nie mogę doczekać kolejnej, mam nadzieje, że jeszcze w tym roku.

Comments

comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

*